BLANK szyte z miłością.

10:11

To były intensywne cztery lata, które wielokrotnie przynosiły nam mnóstwo zwrotów akcji.
Nie jestem w stanie zliczyć wzlotów i upadków, chwil szczęśliwych i tych dla nas trudniejszych.
Po raz kolejny życie spłatało nam figla, który rozbił mnie na chwilę i kazał przewartościować pewne rzeczy.
Jestem maniaczką życiowych porządków, nie lubię rzeczy, które mnie frustrują, które przynoszą mi smutek i niepewność.

Na bazie ostatnich wydarzeń - chciałabym Wam przedstawić jedno z moich ostatnich dzieci.

Ci którzy są z nami od niemalże początku być może pamiętają moje próby z szyciem. Niezwykle karykaturalną lnianą lalkę, kilka poduszek, tipi i inne pierdoły, które szyłam dla Lei. Szycie towarzyszy mi od zawsze - w moim domu szyło się dużo - moja mama jest z zawodu szwaczką - choć aktywnie "za moich czasów" pracowała niewiele - to gdzieś w międzyczasie uczyła mnie podstaw. W gimnazjum na dyskoteki przerabiałam sobie stare bluzki, szyłam pierwsze totalnie nieudolne torebki...
Długo szukałam swojego miejsca - długo wahałam się czy to w ogóle ma sens , czy komuś się spodoba, czy ktoś dostrzeże w tym jakikolwiek urok. Chowałam swoje plany i pomysły do szuflady i tkwiłam w wiecznej zazdrości o odwagę innych. Nie ma co ukrywać, pewnością siebie nie grzeszę.
Ale mimo wszystko chciałabym przedstawić wam moje ostatnie dziecko - któremu poświęcam się ostatnio w pełni.

BLANK ( możecie kliknąć ;))  to minimalistyczne pościele, poszewki, dekoracje szyte z polskiego lnu. To jedno z moich marzeń, które zrodziło się niemalże równolegle z powstaniem bloga i tymi pierwszymi rzeczami szytymi dla Lei.
Jego realizacja zajęła mi, aż cztery lata. Cztery lata zbierania się w sobie. Cztery lata czekania na odpowiednią motywację, która sprawi, że wreszcie się odważę. Odważyłam się i jestem naprawdę zaskoczona całkiem miłym przyjęciem i nie ukrywam, że pluję sobie, że dopiero teraz.
Mam nadzieję, że i wam spodoba się to co tworzę, że znajdziecie u mnie coś dla siebie, dla bliskich - bo to teraz jest to w czym mam zamiar utonąć. :)


I wszystko byłoby cudownie, gdyby nie kolejny zwrot akcji, który w jakimś stopniu nakłonił mnie do tej decyzji.

Dziękuję Wam za uwagę, za to, że mogłam spędzić z Wami ponad cztery cudowne lata.
Dziekuję za każdą poznaną osobę - wirtualnie czy w rzeczywistości.
Każdy komentarz, każdą wiadomość. Dobre słowo, wsparcie i motywacje.
Bez bloga, bez ludzi poznanych dzięki niemu nie byłabym tu gdzie jestem.
To była fantastyczna przygoda, którą niestety najwyższy czas zakończyć.
Dziewczynki rosną, nasze życie wygląda dziś zgoła inaczej niż cztery lata temu. Ja jestem zupełnie inną osobą, skupiam się na innych rzeczach. Tak po prostu, po naszemu, bez konieczności dorównania wirtualnemu światu.

Więc czas na nas. To była fantastyczna przygoda.
Dziękuję Wam.

















You Might Also Like

0 komentarze

Dziękuję, że jesteś