Niezawodny sposób na jesienne gluty.
18:37
Do tej pory byłam szczęśliwą matką dziecka z mega odpornością. Przez trzy lata życia Lea nie chorowała, nic a nic.
Spodziewałam się jednak, że pójście do przedszkola może sprowadzić nas na ziemię, a na efekty nie musiałam długo czekać.
Po pierwszych trzech tygodniach przyniosła do domu wielkiego gluta. Glut jak glut, wstrętny i uprzykrzający życie... ciągnący się przez kilka dni, potem tydzień, dwa...
Dla mnie matki, która do tej pory walczyła, a raczej zapobiegałam wszelkim chorobom i przeziębieniom głównie domowymi sposobami to była męka.
Zwłaszcza, gdy glut przeniósł się na młodszą.
Trzy tygodnie wyjęte z życia i wcale nie przesadzam. Nieprzespane noce, nerwowe dni, bo oprócz przeziębienia doszedł skok plus ząbek nr dwa. Koszmar każdej matki.
Zwłaszcza, gdy glut przeniósł się na młodszą.
Trzy tygodnie wyjęte z życia i wcale nie przesadzam. Nieprzespane noce, nerwowe dni, bo oprócz przeziębienia doszedł skok plus ząbek nr dwa. Koszmar każdej matki.
Jednak matka zdesperowana ( niewyspana, zmęczona, szukająca jakiejkolwiek pomocy) to najlepszy target dla producentów.
O KATARKU słyszałam wcześniej i przerażał mnie, a poza tym jak mnie już trochę poznaliście to wiecie, że ja tak nie chętnie korzystam z takich wynalazków. Zdecydowanie wolę domowe sposoby na radzenie sobie z chorobami.
Katarek trafił do nas jednak w czas, a przy zmusił do przywiezienia odkurzacza do mieszkania... ;)
O KATARKU słyszałam wcześniej i przerażał mnie, a poza tym jak mnie już trochę poznaliście to wiecie, że ja tak nie chętnie korzystam z takich wynalazków. Zdecydowanie wolę domowe sposoby na radzenie sobie z chorobami.
Katarek trafił do nas jednak w czas, a przy zmusił do przywiezienia odkurzacza do mieszkania... ;)
Uratował noce, wprawdzie nie w 100%, ale to kwestia tego, że glut ciągnął się zbyt długo, sprawił, że mogłam zdrzemnąć się na dłużej niż 15 minut.
Ssen stał się nieco lżejszy, dziewczynom znacznie lepiej się oddychało i można było jakoś przetrwać.
Ssen stał się nieco lżejszy, dziewczynom znacznie lepiej się oddychało i można było jakoś przetrwać.
A więc nie taki straszny ten KATAREK jak mi się wydawało, nie ma co się bronić rękoma i nogami przed nim, a "siła" z jaką wyciąga gluty... no nie ma jej, a jednak działa.
Skłamałabym, gdybym napisała, że dziewczyny biegną z uśmiechem na twarzy do niego - owszem za pierwszym razem Lea odessała sobie sama i nawet sprawiło jej to frajdę, jednak w kolejce była Pola i gdy nadeszła jej pora zaczął się płacz, który wystraszył starszą i od tej pory już nie była tak chętna do wyciągania - jednym słowem nieuzasadniony ryk.
Niestety, coś za coś.
Dziś już praktycznie pożegnaliśmy gluty, ciągną się za nami jakieś ich resztki,
Wciąż szpikujemy się witaminą C, D3, miodem i imbirem, ciepłymi herbatami i dobrym odżywianiem.
Liczę na to, że glut prędko do nas nie wróci, a KATAREK mimo swej niezawodności nie zostanie prędko znów wykorzystany - nie mniej jednak dołączamy go do naszego must have na jesienno-chorobowy okres.
Teraz to na co większość z was czek - wyniki konkursu ! ;)
Natalia Wybraniec
Polina Gawron
Wygrane zapraszam na priv :)
3 komentarze
Moje sposoby na dziecięcy katar: http://alergicznedziecko.pl/berek-zlapany-czyli-katar-u-niemowlaka/ Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńSuper!
UsuńStrasznie się cieszę, że nas tak sprawnie te tematy mijają ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję, że jesteś