Melancholia?

22:56



"- Nie przeżywasz?
- Nie, chyba nie. Albo jeszcze nie wiem.
- Ja bym się zaryczała.
- No, ale co mogę zrobić?
- Nic, zaryczysz się."

Cholernie nie lubię tego frazesu - "kiedy ona tak urosła". A ciśnie mi się na usta bezustannie.

Skończyła trzy lata - które, gdy przychodziła na świat były dla mnie tak odległe jak stąd o kosmosu.
Zaniedbałam ją i drżę ostatnio o to, że za chwilę nastąpi nasza najdłuższa rozłąka ever.
W głowie sto tysięcy myśli, pytań, zmartwień i tęsknot, choć jeszcze mam ją tuż obok.
Patrzę na nią i widzę jaka jest wspaniała i jak często jej nie doceniam. Patrzę i wiem, że wychowaliśmy cudowną osobę. Jedyną i niepowtarzalną i gdybym miała być zupełnie szczera - powiedziałabym wam, że możecie mi pozazdrościć.  A ja sama sobie mogę pogratulować.

Choć w oczach mojej rodziny wszystko robię nie tak. Wszystko na przekór ich zasadom i racjom.
Stawiam konkretne granice, ale też pozwalam na zupełną samowolkę - wszystko zależy do kontekstu.

Wiem, że nauczyłam ją dobrych rzeczy, choć czasami mam wyrzuty sumienia czy nie zginie w tym przedszkolu. Czy cała moja nauka nie pójdzie na marne? Czy to co dla mnie ważne, w jednej chwili nie zostanie podważone przez zupełnie obce nam osoby?
I znów, czy odnajdzie się w większym gronie, wychowanym na bajkach disney'a, chipsach, coli pitej do obiadu lub Mc'donalds'a  zamiast niedzielnego, rodzinnego obiadu? Pykających w setki aplikacji na smartfonach i tabletach swoich mamusiek, zamiast wspólnego spędzania czasu?

Pozwalam jej rozwalić sobie kolano, pozwalam upaść z huśtawki, wytaplać się w kałuży, pobiec przed siebie bez lęku, że nie zatrzyma się tuż przed ulicą. Pozwalam jej wymazać się farbą, mieszać ze sobą wszystkie kolory, pociąć nożyczkami stos kartek, pozwalam jej mieć bałagan w pokoju, żeby dwa dni później wspólnie sprzątnąć wszystko na miejsce. Pozwalam jej też zająć się samą sobą, bez ingerencji w każdą jej minutę, w każdą jej decyzję i chęć. Pozwalam jej być samodzielną.

Potem nachodzą mnie jednak wątpliwości, bo nie wie czym jest Kraina Lodu, nie zna Elsy, (?), nie była nigdy w Mc'Donaldzie, nie wypiła nawet jednego łyka coli.
Zjadła ze dwie garści chipsów i obejrzała Minionki. Nie spędza godzin na tablecie i zna-niekoniecznie popularne - trzy aplikacje. Nie tupie nogami, nie buntuje się w sklepie, nie sięga po słodycze na sklepowych półkach. Pyta gdy czegoś chce i rozdziela cukierki po równo. Dla siebie, dla mnie, dla tatki, dla  Poli nie, bo jak mówi -" No co Ty,Polka musi jeszcze dorosnąć".

Miotam się sama ze sobą, bo przez te trzy lata starałam się w lać jej do głowy jak najwięcej (w moim mniemaniu) oleju. Chciałam, żeby była samodzielna, kreatywna i otwarta na ludzi.
Chciałam ją uchronić przed zgubnym wpływem nadużywania nowych technologii przez dzieci, spędzania zbyt wielu godzin  na oglądaniu bajek i bezsensownym wpatrywaniu się w szklane ekrany.
Chciałam, żeby wybierała odpowiednie dla niej rzeczy, potrafiła odmówić, gdy czegoś nie powinna lub nie będzie chciała jeść.
Starałam się też nauczyć ją, że. nie ma lepszych lub gorszych dzieci, choć nie zawsze muszą zachowywać się tak samo i każdy jest na swój sposób inny.

Mój strach opiera się o wątpliwości czy inne mamy nauczyły swoich dzieci tego samego? Pal licho, czy piją tą colę i jedzą chipsy. Cudzych dzieci nie wychowam. Ale czy one będą w stanie zrozumieć Leę? Czy Ona nie będzie czuła się wyobcowana? Czy odnajdzie się w grupie, bez zagubienia siebie w sobie?




Wewnętrznie nie robiłam niczego na przekór sobie. Tak czułam. To były wartości, które chciałam jej przekazać.
To już nawet nie chodzi o to czy ktoś podważy mój autorytet w jej oczach, bo nie raz udowodniła mi, że nie muszę się o to martwić.
Ale o... no własnie co? Ale o to czy dobrze postępowałam? Czy moje racje były słuszne? 


Popołudniu mówiłam,że będzie co ma być.
A nocy już nie mogłam przespać.


Zdjęcia : Lulu Phtotography
Bambolina hand-made



You Might Also Like

14 komentarze

  1. fla via22 sierpnia 2015 15:40

    piękne zdjęcia -
    znam kobiety, matki które jak Ty ograniczają dzieciom korzystanie z nowych technologii
    niestety im wyszło odwrotnie, jak mają tylko okazję 'nadrabiają'.... duże brawa za to że Lea mimo to trzyma się domowych zasad !!

    poradzi sobie na bank :) mądra jest więc będzie dobrze !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    • mama-granda24 sierpnia 2015 19:34

      Oh, Lea gdyby mogła to spędzałaby znacznie więcej czasu - jak każdy. To uzależnia.
      Musi być dobrze ;):*

      Usuń
    Odpowiedz
  2. W biegu pisane...22 sierpnia 2015 20:03

    Moja córka do przedszkola poszła w zeszłym roku. Myślę, że każda matka czuje w związku z tą nową sytuacją jakieś tam lęki. Moje były innego rodzaju ale nie będę się tu na ten temat rozpisywała. Doświadczenie tego roku podpowiada mi, że dzieci w dość naturalny sposób wybierają sobie grono przyjaciół, w którym bawią się, kłócą i rozwiązują konflikty-jak to w życiu. Duża rola wychowawców w tym jak się odnajdą w tej sytuacji i jak zareaguje gdyby komuś rzeczywiście działa się krzywda. Wszelkie "przeszkody" z jakimi przyjdzie jej się skonfrontować to tak naprawdę jej bagaż na przyszłość. O smartfony, McDonalda i inne takie nie musisz się martwić, bo to naprawdę nie są tematy, którymi zajmują się trzylatki. Mają mnóstwo ważniejszych spraw. Przedszkolaki żyją tym, co jest tu i teraz, a w przedszkolu nie ma bajek, jest piaskownica, są farby i tańce. Przynajmniej w naszym, wiejskim. Głowa do góry!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    • mama-granda24 sierpnia 2015 19:35

      Twoje słowa dodają mi otuchy ! Dziękuję.

      Usuń
    Odpowiedz
  3. Matka Debiutująca22 sierpnia 2015 22:16

    Wiesz tak sobie myślę, ze więcej jest powpychane trosk i zmartwień w naszych, rodzicielskich głowach. Bardzo często dzieci radzą sobie nadspodziewanie dobrze mimo tego naszego strachu. Lea z pewnością poradzi sobie dobrze, może nie od razu, może nie od pierwszego dnia, ale będzie dobrze.
    I przychodzi do mnie taka jeszcze myśl. Piszesz o niezgubieniu Leowej siebie w tym całym przedszkolnym harmidrze. Ja myślę, że pójście tam będzie kolejnym krokiem, etapem w tworzeniu siebie, bo wiele jeszcze przed nią. Do teraz to ty narzucałaś jej ją samą, i dobrze, bo taka jest rola rodzica w tym tak wczesnym etapie, ale teraz czas powoli ją wypuszczać w dal i pozwalać szukać, poznawać, łapać.
    Kciuki trzymam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    • mama-granda24 sierpnia 2015 19:36

      Na pewno będzie to dla niej wielki krok w budowaniu siebie samej. ;) Ciężko tak wypuścić spod swoich skrzydeł, skoro do tej pory była non stop ze mną. ;)

      Usuń
    Odpowiedz
  4. Iwona22 sierpnia 2015 22:18

    Brawo dla Lei że trzyma się z daleka od tych wszystkich pokus.
    A w przedszkolu poradzi sobie na pewno... przedszkolakom nie w głowie te wszystkie nowinki techniczne, kiedy w około tyle się dzieje...Choć to normalne że masz obawy, która z nas nie ma...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    • mama-granda24 sierpnia 2015 19:37

      Chyba każda mama ma.;))

      Usuń
    Odpowiedz
  5. Nefertari22 sierpnia 2015 22:27

    Piękne zdjęcia!

    Wiesz, boję się tego samego, ale uparcie trzymam się myśli, którą kiedyś przeczytałam - że dobre zasady wpojone dziecku z nim zostaną, że może będzie ono próbowało innych, buntowało się np. w okresie dojrzewania. Ale że potem przyjdzie refleksja, że jednak to rodzice mieli rację, że kolega czy koleżanka się mylili, że to coś, co wydawało się takie "kul" jest fajne tylko na krótką metę.
    Myślę, że dobre wartości obronią się same :) W to wierzę, w każdym razie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    • mama-granda24 sierpnia 2015 19:38

      Myślę, że my również to przerabiałyśmy, Ten bunt i refleksję "a mama miała rację". Nie ważne czy w przedszkolu, czy w późniejszym okresie naszego życia.
      Ja do dziś czasami się na tym łapię. ;)

      Usuń
    Odpowiedz
  6. miniman life24 sierpnia 2015 22:10

    no pewnie., że sobie poradzi. I nie przejmuj się. Będzie dobrze ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    • mama-granda25 sierpnia 2015 08:52

      Dzięki!

      Usuń
    Odpowiedz
  7. Mama Robaczka - wrobaczkowie25 sierpnia 2015 08:49

    Miałam te same obawy jeszcze rok temu... Filip też nie zna popularnych bajek, woli te które oglądałam kiedy to ja byłam dzieckiem (poza Peppą), po książki chodzimy do biblioteki, bo nasza bibilioteczka pękająca w szwach jest juz za mała, tablet służy tylko do obejrzenia bajki ewentualnie zrobnienia zdjęcia, tak jak mama to robi... Bałam się czy odnajdzie się wśród dzieci, bo w osiedlowych piaskownicach królują współczesne bajki, telefony, aplikacje tak jak pisałaś... Filip znalazł sobie kolegów, którzy lubią to samo, mają podobne upodobania, jest ok. Tak jak dziewczyny pisały, przedszkole to inny świat. Tam są zabawy, farby, kredki, rymowanki, dzieci podświadomie wybierają towarzystwo podobne do nich :) Lea na pewno da radę! :) Choć twój strach jest zrozumiały, bo to jest wielka niewiadoma, wiedz ze przedszkole to ogromny skok rozwojowy, który pozytywnie wpływa na dziecko! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    • mama-granda25 sierpnia 2015 08:55

      Robaczkowa mamo! Z tą piaskownicą trafiłaś w sedno ! U nas jest to samo. Oprócz moich dwóch znajomych ( które chyba nie bez przyczyny są moimi znajomymi ;)) Wszystkie spotykane / znane przeze mnie mamy mają zupełnie inne podejście niż moje. A ich córki od stóp do głów dosłownie (!) ubrane są w disney'owskie koszulki np. właśnie z Elsą itp,, Nie twierdzę, że te bajki są złe, ale mimo wszystko Lea nie ma na ich punkcie hopla... ;)
      Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że będzie ok. ;)

      Usuń
    Odpowiedz
Dodaj komentarz
Wczytaj więcej...

Dziękuję, że jesteś