Zwalniamy.

16:58





Wciąż staram się udowodnić samej sobie, że jestem samodzielna, silna, zdeterminowana i  że dam sobie radę.
Doszłam  jednak do takiego momentu, kiedy mój poziom frustracji sięgnął zenitu, a mimo postanowienia zmian - nie zmieniło się nic.
Postanowiłam więc wrzucić na luz. Taki totalny.
Odrobić to co odrobienia wymagało i odpocząć, bez stresu, że posty do opublikowania czekają, zwolnić, odpocząć i cieszyć się ostatnim  miesiącem błogostanu - później będzie przecież jeszcze gorzej.

Ale w tym wszystkim jest jeszcze coś.
Widzę jak moje zdenerwowanie odbija się na niej. Widzę jak chodzi zagubiona i sfrustrowana tak samo jak ja, a na moje kolejne " za chwilę" opuszcza głowę i odchodzi zrezygnowana. Przyznaję, zawaliłam sprawę, tak bardzo potrzebowałam " ciszy, spokoju, chwili dla siebie", że zapędziło mnie to w kozi róg tłumaczenia, że muszę TO WSZYSTKO zrobić, a nie robiłam nic- ani dla siebie, ani dla innych, a co najgorsze również nie dla Niej.

Przewartościowałam swoje skupienie na rzeczach najmniej ważnych w tym momencie.
Obiecałam sobie, że te mikołajki będą dla niej wyjątkowe. Odliczałyśmy dni do nich, wyczekiwałyśmy Świętego Mikołaja i stworzyłyśmy swoją małą tradycję. Nie odpuściłam pierników, szklanki mleka - nawet dokładnego zapakowania prezentu... Chciałam, żeby czuła się magicznie.
I wiem, że tak było, bo sama tego dnia, gdy opowiadała Jakubowi co robiłyśmy, gdy On był w pracy, powiedziała - "jestem taka szczęśliwa". 

To ja byłam w tym momencie "taka szczęśliwa", i zdałam sobie sprawę, że powinnam odpuścić już jakiś czas temu. Ulżyło mi.

Dziś tarzamy się wspólnie po łóżku, pijemy wyimaginowane herbatki, częstujemy się drewnianym tortem, który na szczęście nie tuczy.
Przywołujemy magię świąt, opowiadamy sobie o choince, której jeszcze u nas nie ma - ale będzie - jak co roku żywa, piękna - nasza. Nie ważne czy same święta będą "idealne" - jak za amerykańskiego filmu. Nie ważne, że powtórzy się schemat, którego nie znoszę.  Nie znoszę go ja - Ona jest wciąż jeszcze zbyt mała by dostrzec te niuanse, które denerwują mnie co roku.
To ma być czas dla niej.

Został nam miesiąc. Miesiąc tylko we dwie i w tym czasie chcę dać jej jak najwięcej od siebie.

Celebrujemy każdą wspólną chwilę, nawet jeśli za oknem wciąż szaro buro, a nie śnieżnie- magiczne.
Na ten śnieg też przyjdzie czas. I pierwszego  wspólnego bałwana.
Chcę wypić jeszcze sto tysięcy herbat, wytarzać się w śniegu - pomimo gabarytów. Robić proste, codzienne rzeczy - bez pośpiechu, bez napięcia, bez zdenerwowania. 

Tak, aby każdego dnia zasypiała z uśmiechem i  myślą " jestem taka szczęśliwa". 












Las i Niebo to marka stworzona przez cudowną osobę, która pewnego dnia postanowiła zapukać do naszej wirtualnej skrzynki. Osoba, której zapał, kreatywność i zaangażowanie we wszystko co robi podziwiam całą sobą. Cieszę się, że dane nam było się poznać, roztrwonić trochę czasu na maile, aby ostatecznie móc i wam ja polecić.
Nie często zdarza mi się wrzucać siebie na blog, ale tym razem rzecz ma się zupełnie inaczej, bo koszulki są naprawdę bardzo dobrej jakości, mieszczą nawet mój 8 m-czny brzuch i mogłabym chodzić  w nich bez przerwy.  Obie koszulki pochodzą z kolekcji Follow the music .

Uwielbiam za niebanalność, wyjątkowość i jakość. 

A jeszcze więcej już w wkrótce !






You Might Also Like

12 komentarze

  1. Iwona12 grudnia 2014 20:14

    Jaka Lea na pierwszym zdjęciu podobna do ciebie ;D
    Ps. Bardzo dobrze, że zwolniłaś... ten czas teraz jest Wam tak bardzo potrzebny...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    • mama-granda17 grudnia 2014 13:54

      Jesteś jedną z niewielu osób, które twierdzą, że jest do mnie podobna w jakimkolwiek stopniu ! ;))

      Usuń
    Odpowiedz
  2. Anna S.12 grudnia 2014 22:54

    Las i niebo - coś dla mnie! Gdyby nie Ty nigdy bym tej marki nie poznała, a tak zajrzałam na ich stronkę a tam bardzo fajne rzeczy (a ja wybredna jestem jeśli chodzi o takie marki i przedsięwzięcia) np. pościel z zielnikiem! Las i niebo - wow :) No a zwolnić musowo trzeba bo życie przez paluchy przecieknie i tyle go widzieli :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    • mama-granda17 grudnia 2014 13:54

      Bardzo w Twoim klimacie ! ;))

      Usuń
    Odpowiedz
  3. keep calm and Mommy on by juSia14 grudnia 2014 20:11

    Zwolnic czasem trzeba, martwi mnie tylko fakt że ja nie potrafię się zatrzymać, dość mocno już się rozpędziłam, widzę problem ale na razie pracuję nad tym żeby się z nim uporać, do łatwych zadań to nie należy. Trzymam kciuki za Was.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    • mama-granda17 grudnia 2014 13:54

      Ah takie rozpędu jak u Ciebie to życzę sobie po porodzie...;) i motywacji do działania ! :))

      Usuń
    Odpowiedz
  4. Matka Debiutująca15 grudnia 2014 09:15

    Dobrze, że zwolniłaś. W końcu trzeba. U mnie włączył się jednak egoizm. Traktuję go jednak jak zdrowy egoizm. Bo wiem, że zostało niewiele czasu , a spokój to to, czego mocno mi ostatnio brakuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    • mama-granda17 grudnia 2014 13:55

      Nie wyobrażam sobie jak będę musiała zwolnić będąc już na finiszu tak jak Ty ! ;))

      Usuń
    Odpowiedz
  5. Bobobebe15 grudnia 2014 19:30

    bo czasami rzeczy bez znaczenia odrywają nas od tych prawdziwie istotnych.. dobrze, że znalazłaś w sobie siłę by zwolnić:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    • mama-granda17 grudnia 2014 13:55

      Usuń

    Odpowiedz
  6. edek i my15 grudnia 2014 22:19

    odpoczywaj, zwolnij, za chwilkę będzie już twój czas skupiony bardziej na małej fasolce ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    • mama-granda17 grudnia 2014 13:55

      Już nie taka fasolka !:P

      Usuń
    Odpowiedz
Dodaj komentarz
Wczytaj więcej...

Dziękuję, że jesteś