O zniknięciu z wirtualnej przestrzeni.
21:22
Przychodzi weekend i bez trudu zamykam pokrywę laptopa. Z wielką przyjemnością poświęcam ten czas po prostu nam. Nie świerzbi mnie ręka wisząca nad klawiaturą, oczy nie szukają błysku szklanego ekranu.
Odkąd znów żyjemy "od weekendu do weekendu", coraz trudniej nam zwolnić w tygodniu, zatrzymać się na chwilę, odpocząć, zamienić z sobą kilka sensowniejszych zdań, poza tymi, które trącają prozą życia.
A gdybym tak nagle zniknęła z Sieci? Tak po prostu, usunęła prywatny profil FB, który i tak wyzionął ducha już szmat czasu temu, przestała komunikować się ze Światem za pomocą komunikatorów, przestała prowadzić blog, usunęła fan page. Zupełnie przestała istnieć wirtualnie.
Należę do tych osób, które same się nie udzielają, ale "doskonale" wiedzą co u Ciebie słychać.
Skąd?
Jak to skąd! Przecież endomondo pokazało mi wczoraj, że przebiegłaś trzy kilometry, z mapy wynika, że dookoła bloku na osiedlu. No i przecież na insta widziałam Twoje nowe buty do biegania i tą sałatkę, którą jadłaś na obiad. Na pewno nie jesteś głodna?
Ja bym była. Zresztą ostatnio ma ochotę tylko na dwie rzeczy - czekoladę i fast foody.
A potem mam wizję lat zrzucania po ciążowych kilogramów i ten Twój pogardliwy wzrok - no tak, matka dwójki dzieci.
Więc gdybym zniknęła z tej Sieci, to może wcale byś nie zauważyła tych nadprogramowych kilogramów, może byś nie zauważyła tej dwójki dzieci ?
Bo gdzie? Na ulicy ?
Już dawno się nie mijamy przypadkiem, już dawno nasze drogi się nie schodzą. Czasami polubimy ten sam profil na FB. O, tyle wspólnego ze sobą mamy.
Dawno też do siebie nie dzwonimy, szkoda darmowych minut. O czym byśmy miały rozmawiać i jak?
Co u mnie ?
No wiesz, nic nowego, wszystko przeczytasz na moim blogu.
Brzuch większy niż na zdjęciach ? Zgaga? Problemy z zasypianiem? Zachcianki?
Standard, nie ma o czym mówić.
Więc gdybym zniknęła z tej Sieci.
Jak długo czułabym się dobrze? Kiedy sięgnęłabym po telefon, by usłyszeć Twój głos?
Czy nie wyszłabym jednak na spacer z nadzieją, że spotkam Cię, gdzieś na ulicy?
Czy nie zrobiłabym wszystkiego by wyrwać się z pozornej strefy komfortu domowego?
By poczuć innego człowieka?
Ile czasu zajęłoby NAM zrozumienie, że tęsknimy za sobą?
Postaci występujące między wierszami, są postaciami fikcyjnymi.
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób jest przypadkowe.
Utożsamiać się należy przede wszystkim z "podmiotem lirycznym".
19 komentarze
Wcięło poprzedni komentarz więc napiszę jeszcze raz:
OdpowiedzUsuń"No wiesz, nic nowego, wszystko przeczytasz na moim blogu." - Jak dla mnie to ujemna strona blogowania. Uwielbiam kontakt bezpośredni z drugim człowiekiem, tymczasem wielu znajomych czyta bloga i to czasami w dużym stopniu zawęża listę nowości co u mnie słychać. Często zanim zacznę cokolwiek mówić o dzieciach pytam, czy zaglądał/a ostatnio na blog.
Pewnie wielu powie, że przecież jest milion tematów nie dotyczących dzieci, ale nie oszukujmy się, póki co dzieci są częścią mojego wszechświata i rozmawiając z inną mamą ciężko o ten wszechświat nie zahaczyć.
Jest też druga strona - ludzie wychodzą z założenia, że o wszystkim co dzieje się w naszym życiu już przeczytali.
UsuńFakt. Mam na myśli tylko tematy "około-dzieciowe" dużo ich u mnie na blogu :)
UsuńTaka specyfika blogów parentingowych :p
UsuńWszystko zależy od podejścia i od tego co na blogu, facebooku czy też fanpage przedstawiasz, co ukazujesz, o czym piszesz, informujesz.
OdpowiedzUsuńKontakty wirtualne są dla mnie niezwykle cenne, ale mimo tego, że jedna moja najbliższa przyjaciółka ma dostęp do każdej części mojego wirtualnego świata, nadal piszemy do siebie maile, spotykając się mamy sobie mnóstwo do powiedzenia i piszemy regularnie smsy. To, że zobaczy na zdjęciu co zjadłam na śniadanie, czy co upiekłam nie odzwierciedla kompletnie tego czy jestem w tym właśnie momencie szczęśliwa.
Aczkolwiek po części rozumiem sens tego co napisałaś, bo gdzieś to się wciąż we mnie kłóci, to bycie wirtualną i gdzieś też wciąż się przed tym buntuję.
Little Hope.
Najbliżsi zawsze pozostaną najbliższymi i chyba nawet wirtualna działalność tego nie zmienia. Bardziej myślałam chyba o takich osobach, którym wydaje się, że wirtualny świat wystarczy do podtrzymania więzi. :)
UsuńAle to rozdarcie pomiędzy tym co wirtualne, a co realne pozostaje. :)
Bardzo mi brakuje namacalnego kontaktu z drugim człowiekiem. Moi znajomi i przyjaciele są zbyt daleko...ratuje nas wirtualny świat.
OdpowiedzUsuńW takich wpadkach to zupełnie inna sprawa... i to jest ten pozytywny aspekt Sieci.:) Usuń
plusem sieci jest też, fakt że gdyby nie ona nie wiedziałabym o Waszym istnieniu, a tak to mam tę PRZYJEMNOŚĆ wiedzieć 'ile tych kilogramów zostało'
Usuńraczej na ulicy byśmy się nie spotkały, choć wiem, że tekst jest o innego typu relacji/ znajomości ;)
Wiem co czujesz, blogowanie to uchylanie trochę naszego życia, ale z drugiej strony piszemy to co chcemy, a matki poznajemy się w realu. Poznajemy siebie, nasze dzieci świetnie się ze sobą czujemy, tego nam nikt nigdy nie zabierze.
OdpowiedzUsuńPoznajemy, poznajemy! :) Aczkolwiek czasami to sprawia, że jeszcze bardziej by się chciało te wirtualne matki przenieść do naszego realnego życia na stałe. :)
UsuńUtożsamiłam się.
OdpowiedzUsuńI odetchnęłam z ulgą, bo ci najważniejsi prawie nie czytają bloga. Zajrzą od czasu do czasu ale ogólnie nie są grupą docelową, bo albo bez dzieci, albo już dzieci odchowane.
Więc telefony i umawianie się na kawy wciąż ma sens i jest ważne.
ja mam czasami taką pokusę, żeby wszystko wykasować, usunąć… ciekawe czy coś by się zmieniło? ta wirtualna rzeczywistość zastępuje prawdziwy kontakt z człowiekiem, mam dużo przyjaciół, którzy mówią, nie dzwonię bo przecież wiem co u ciebie, nie rozumieją, że blog to tylko jakiś wycinek życia..
OdpowiedzUsuńAngie rozumiem, co masz na myśli, ale ja jeszcze nie doświadczyłam, tego na własnej skórze. Po pierwsze dlatego, że jestem mistrzynią chwilowego znikania z Sieci :P a po drugie wśród tych setek (brzmi jakbym się chwaliła, ale wiesz, że nie mam czym - to jeszcze nie tysiące :P) czytających mojego bloga jest zaledwie kilku znajomych.
OdpowiedzUsuńA ja właśnie ten milowy krok czynie , bo realne życie i kontakty są dla mnie cenniejsze niż świat wirtualny ....
OdpowiedzUsuńAhh dla mnie internety to znacznie za mało, od niektórych z Was dzielą mnie kilometry, ale chęć spotkania w cztery oczy jest olbrzymia.
OdpowiedzUsuńZawsze mam niedosyt, a internety biorę z przymrużeniem oka, bo potrafią pięknie przekłamywać rzeczywistość.
Dobrze napisane! Dlatego sa spotkania mam, grupy dla dzieci, darmowe minuty, skajp. Jest las i jest natura, w ktorej sami spedzilismy nasze dziecinstwo-teraz czas pokazac je naszym dzieciom. Niech internet sluzy nam do inspirowania, a nie zastapiania realnego zycia.
OdpowiedzUsuńnic nie zastąpi takich prawdziwych spotkań :-)))))
OdpowiedzUsuńOd dłuższego czasu znikam z sieci, jednak wierzę, że czasem gdy szepnę słowo to ktoś przeczyta, ktoś na nie czeka.
OdpowiedzUsuńDziękuję, że jesteś