Nie jestem matką idealną.
20:58
Jak często mówisz swojemu dziecku " Nie teraz, nie mam czasu?". W ostatnich dniach zdarzyło mi się to bardzo wiele razy. Aż mnie samą kuło w uszy, gdy słyszałam te słowa płynące z ust mego męża skierowane do niej.
Szybka refleksja - ja też jej to ciągle powtarzam.
Snuje się z kąta w kąt, wdrapuje na kolana, słodkim głosem mówiąc "Mamo, poczytasz Lei bajeczkę?"
-Nie teraz, mama jest zajęta.
Odchodzi do swojego pokoju, wraca po pięciu minutach z kolejną,
- A może taką malutką?
- Kochanie, mama mówiła, że jest teraz zajęta. Za chwilkę, jak skończę.
- To może tatko?
- Tatko, też jest teraz zajęty.
Chwila ciszy. Smutek w głosie.
- Aaa.. jesteście tacy zajęci, tak?
Ostatnie trzy tygodnie, na pełnej mobilizacji, zupełnie niezależnej ode mnie, z dzieckiem w tle zamiast na pierwszym planie. I ta narastająca frustracja spraw niezałatwionych.
Czas przeleciał mi między palcami, a wraz z nim Ona- zgubiła mi się gdzieś po drodze.
Wtedy słyszę:
- Nie teraz mamusiu, Lejka jest taka bardzo zajęta.
Ogląda leżąc na kanapie książeczkę, tę taką malutką.
W końcu dociera do mnie, że ten czas, który wydawać by się mógł tak nieznaczący - ma wartość ogromną.A moja narastająca frustracja jest jej smutkiem i jej frustracją.
Nie jestem matką idealną. Czasem moja miłość mnie zawodzi. Bardzo często jest mi wtedy z tego powodu wstyd.
Te pięć minut wyszarpnięte z naszej codzienności, gdy nie mam dla niej czasu.
Nie czuję presji płynącej z otoczenia. To zupełnie inna sprawa, inny temat do poruszenia.
Wstyd, który odczuwam związany jest z tym co przekazuję mojemu dziecku.
Choć wiem, że to było chwilowe, zbieram żniwo tych trzech tygodni.
Oczywiście, teraz jest czas nadrabiania, bo napięty grafik się skończył.
Spóźnione powitamy Panią jesień, nazbieramy do wiaderka kasztanów i złapiemy resztki ciepłych promieni słonecznych.
Nadrobimy ten czas, póki tak nie wiele mamy go do nadrobienia. Zaledwie trzy tygodnie.
A gdyby ten czas rozciągnąć na lata ?
Jak długo zajmuje nadrabianie latami niknącej więzi?
Jak długo zajmuje nadrabianie latami niknącej więzi?
24 komentarze
Często mam wyrzuty sumienia, ale staram się to naprawiać. To wielka sztuka łączyć życie rodzinne z pracą, z obowiązkami, szczególnie teraz kiedy wszyscy gdzieś biegniemy, uczę się , ciągle się tego uczę.
OdpowiedzUsuńUważam tez że kobieta i matka XXI wieku to kobieta i matka zapracowana. Niestety żadne pieniądze i nawet najlepsza praca nie przywrócą utraconych więzi z dzieckiem, dlatego trzeba przewartościować swoje życie :)
Tak pędzimy, ale czasem nie mamy wyjścia... bo ten pęd to niby dla "naszego" dobra... Ale chyba trzeba częściej zatrzymać się i nabrać dystansu.
Usuńnie ma mam idealnych .............. w szalonych czasach żyjemy .......... czas biegnie jakby szybciej, ja pamiętam jak nie było komórek, internetu, mało kto miał telefon w domu .... nie było komputerów , czytało się więcej, każdy miał czas na wszystko, spotkania rodzinne co tydzień ....wakacje u babci , szalone zabawy na trzepaku:))))) teraz jest trudnej o wiele trudniej ...../ agatarn
OdpowiedzUsuńNiby trudniej, ale czy sami sobie tych utrudnień nie narzucamy?
UsuńPoczułam to samo co Ty. Wiem, co to za uczucie- jakbym samą siebie wtedy zawiodła. I teraz co? Zawalam terminy, byle poczytać jej tę malutką książeczkę. Okropne, że czasem nie mamy szansy na balas :(
OdpowiedzUsuńMyślę, że dopóki mamy świadomość tego co się dzieje i jesteśmy w stanie reagować - nie jest tak źle.
UsuńProblem zaczyna się w momencie, gdy wchodzi nam to w krew, a tych zmian już nawet nie zauważamy...
ja staram się nadrabiać też na bieżąco ale nie zawsze się da...staram się jednak jakoś dawać radę;)
OdpowiedzUsuńa brzuszek malutki:) taka mała kuleczka:)
Stan przedwielorybi już blisko jednak :))
Usuńchyba żadna z Nas nie jest idealna...
OdpowiedzUsuńja też czasem nie mam czasu, czasem nie mam ochoty, a czasem nie mam siły...
a później?
później cholernie tego żałuje i nie raz tuląc ją wieczorem do snu, wycieram swoje łzy... :(
Usuń
Smutne to :(
OdpowiedzUsuńCzasami czuję to samo. Miś chce się ze mną bawić samochodzikami, a ja właśnie składam pranie. Mówię: "Pobaw się sam.", a na drugi dzień syn nie ma czasu dla mnie. Bawi się sam i nie chce mojego towarzystwa, a mi pęka serce, bo czuję, że zawiodłam siebie, ale przede wszystkim - zawiodłam Misia.
Pozdrawiam!
Dzieci to wszystko czują, nawet jeśli nam się wydaje, że to tylko 5 minut, to dla nich jest to bardzo bolesne.
UsuńJakbym o sobie, o nas... Gryzie mnie sumienie, że znowu rzucam Jej kolejną "chwileczkę", kiedy robię obiad, o całej reszcie już nawet nie wspomnę.
OdpowiedzUsuńJestem w domu dla niej, dla nich a tak często siadam tyłem.
No właśnie, bo gdybyśmy jeszcze latały jak szalone w pogoni za dobrobytem, za chlebem, aby żyło się lepiej - a tu częściej chodzi też o sprawy błahe... i niby jesteśmy na wyciągnięcie ręki, tylko ta ręka nie dosięga ...
UsuńMyślę, że po części uczymy nasze dzieci, że nie zawsze nasze decyzje są słuszne. Ale też tego, że warto wnioski wyciągać, w porę się cofać, oglądać za siebie i naprawiać to co się w naszych rękach pokruszyło.
OdpowiedzUsuńNigdy nie zapomnę kiedy moja córką odpowiedziała na jakieś moje pytanie takim samym poirytowanym tonem jakim ja sama się do Niej zwróciłam, zabolało. Ale dużo ważniejsze jest to jakie wnioski z tej lekcji wyciągniemy.
Pozdrowienia.
Najbardziej boli, gdy dostrzegamy w naszych dzieciach naśladownictwo naszych złych zachowań.
UsuńChyba wpisane nam to w rolę mamy. Nie sposób mieć czas na wszystko i wszystkichnaraz, Sama się potykam o własne zaraz, za chwilę, nie teraz, mama musi skńczyć bla bla. Jednocześnie tak bardzo mnie boli gdy słyszę te słowa z ust męża do niej. A potem siadamy i się sobie żalimy,że chciałoby się być lepszym i mieć mnóstwo czasu. Bo kiedyś ona przyjdzie i powie nie mam czasu na Was. Zaboli.
OdpowiedzUsuńMam dokładnie to samo jak słyszę z usta Jakuba "Lea, tata jest zajęty", mam ochotę strzelić go po głowie i powiedzieć, żeby zajął się dzieckiem - a za chwilę uświadamiam sobie, że nie jestem w cale lepsza.
UsuńAch, jakbym o sobie czytała....tak często mówię jej : "nie teraz" a przecież prościej byłoby odłożyć ten obiad na chwilę i poświęcić jej czas... staram się to zmieniać, ale nie zawsze wychodzi...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że chęci też się liczą.:)
UsuńMy chyba też za często mówimy "nie teraz, za dziesięć minut", ale za to staram się, by to za dziesięć minut przyszło. By wiedziała, że mogę w tym momencie nie mieć czasu, ale jak skończę to usiądziemy i poczytamy/pokolorujemy. Tego pilnuję, bo zupa może się trochę dłużej gotować, pranie trochę powisieć, ale obietnica jest obietnicą i zaufania zawieść nie mogę.
OdpowiedzUsuńTeż staram się jak najszybciej nadrabiać, wynagradzać - choć czasami mimo szczerych chęci brakuje tego czasu.
UsuńCzy ostatnie 3 akapity celowo zostały powtórzone ? ;)
OdpowiedzUsuńA to chochlik ! :p
OdpowiedzUsuńDziękuję, że jesteś