Lato.
19:57Nie jesteśmy wymagający. Nie potrzebujemy luksusowych kurortów, trzech basenów, sauny i solarium - w razie, gdyby słońca brakowało. Zdecydowanie nie dla nas leżenie plackiem przy hotelowym basenie i slalom między leżakami.
Wyjazd na wakacyjną, przepełnioną turystami i litrami alkoholu wyspę zamienię na tygodniowy spacer po Barcelonie szlakiem artystycznej wizji Gaudiego. (Oj, marzy mi się...)
A jak już nasza Polska, to lans na Sopockim molo zamienię na dwugodzinny spacer przez las do najbliższego nam cywilizowanego miejsca na wybrzeżu.
Lubię wracać do miejsc mi znanych, które miały okazje wyryć w mej pamięci kilka wspaniałych wspomnień, kilka anegdotek przytaczanych "przy okazji", lubię, gdy z Jakubem dzielimy się wspomnieniami z naszego dzieciństwa i na ich podstawie budujemy kolejne - dzieciństwo Lei.
Było dobrze, było spokojnie. W miejscu, który pierwszy raz odwiedziłam mając naście lat. W tym roku wróciłyśmy tam obie - nieco starsze, zdecydowanie inne, odmienione. Myśl o wakacyjnej miłości, zamieniłyśmy na myśl o spędzeniu tego czasu z naszymi połówkami.
Leniwe śniadania, świeże pieczywo przyniesione o poranku ze jednego z trzech sklepów w okolicy.
Nieśpiesznie wypita kawa, ale tak aby zdążyć wyjść jeszcze przed największym upałem. Bez lęku o brak miejsca na niemalże pustej plaży, która zapełniała się około godziny 12 - zapełniała w taki stopniu jak w Międzyzdrojach poza sezonem. Trzy kroki dalej i już mamy niemalże kawałek własnej plaży. Choć i tu parawanning uprawiany jest nagminnie - a my nie bylibyśmy polskimi turystami, gdybyś swojego nie taszczyli te pięć minut drogi przez las i wydmy.
Wiaderko, dwie łopatki kilka foremek, kapelusz na głowę Lei. Książka do poczytania. Brak zasięgu w telefonie. Parasol co to miał chronić przed oparzeniami słonecznymi, a nie wiele zdziałał w przypadku Jakuba. Torba mniej lub bardziej potrzebnych rzeczy - paczka herbatników, butelka wody, mokre chusteczki, paczka landrynek. Strój kąpielowy jednoczęściowym, coby zakryć rosnący w zastraszającym tempie brzuch. Pled, w kolorze... morskiego piasku, który zabieramy na każda wycieczkę.
Tylko tyle i aż tyle, na całe dwie godziny chwytania nadmorskiego słońca.
A popołudnia? Równie leniwe, równie nijakie, kilka spacerów, znów poparzone stopy (Jakuba) od pieszych wycieczek, burza która niemalże złapała nas w środku lasu, ledwo przez próg naszego domku przeszliśmy. Gofry i lody z jednej z dwóch budek po drodze na plaże, festyn wyrobów lokalnych, dzik pieczony na ruszcie, jedna główna droga przez całą wieś. Wycieczka do cywilizacji, najlepsza pizza z klimatem i koncertem muzyki filmowej na żywo. Marzenia o własnym małym domku na klifie, z widokiem na morze i własnym zejściem na kawałek prywatnej plaży. Choćby dzikiej.
.
Wakacje z najbliższymi, z nią, która towarzyszy mi, a teraz nam - od zawsze. Od początku, od lat, których nawet nie pamiętam.
Takie polskie, swojskie nadmorskie wakacje, których tak naprawdę nie zamieniłabym na żadne inne, na żadne Sopoty, na żadne Międzyzdroje, na żadne bezludne, a tak przeludnione wyspy na Morzu Śródziemnomorskim
17 komentarze
I takie miejsca nad morzem właśnie uwielbiamy i wybieramy za każdym razem...w tym roku jednak wybraliśmy górską dzicz :D
OdpowiedzUsuńJa bym się na taką swojską dzicz wybrała. Jakieś klimatyczne agro, pola, lasy, uroczy domek, cisza i spokój. ;)
UsuńNa razie szukamy, bo to dopiero pierwsza część naszych wakacji była, drugą planujemy na wrzesień. :)
a ja mam depresje w takich miejscach.. potrzebuje ruchu, ciaglych zmian i gwarancji slonca - chyba pole dla psychoanalityka :)) ale z drugiej strony ja 20 lat zycia mieszkalam w lesie i to bardzo doslownie :) stad moze przesyt izolacja :) a tak w ogole cudne zdjecia, jedne z ladniejszych, klimatycznych wakacyjnych zdjec jakie widzialam :)
OdpowiedzUsuńLubię te nasze przeciwieństwa. :)) A i wiesz, jest morze jest klimat - a tak na serio to bardzo mi miło, bo w ostatnim czasie mam kompleks marnej cyfrówki, która najchętniej wyrzuciłabym przez okno. :))
Usuńjeśli to dzieło TYLKO zwykłej cyfrówki to najlepszy dowód, że nie koniecznie pies pogrzebany w obiektywach, bajerach i sprzętach z kosmosu! Prawdziwe fotki z duszą :) :*
UsuńTYLKO cyfróweczka, taka za pięć stówek, a na all. używka za dwie z kawałkiem. Ręczne ustawienia, bez photoshopa, za to trochę rozjaśnione w photoscape - tyle moich umiejętności obróbki zdjęć.
UsuńWięc dziękuję.
uwielbiam morze, sama wolałam jeździć w góry, ale od kiedy mam dzieci lubię i to bardzo. Zdjęcia cudne, tylko Ciebie mało ;-) Wiem wiem fotografem byłaś;-). Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMój maż stroni od aparatu, mówi, że nie ma ręki. Ale jest też druga strona medalu - ja nie znoszę zdjęć i mam ich z ostatnich lat naprawdę garstkę - nie mówiąc już o takich, które mogłyby ujrzeć światło dzienne. ;)) A góry uwielbiamy również, dla równowagi wybieramy się we wrześniu :)
UsuńUwielbiam morze, plażę, nadmorski klimat, a w dodatku tak spokojny i niezaludniony... Dla mnie miejsce idealne, choć czasem trzeba mi też tłumów, atrakcji, itp. Zdjęcia cudowne, widać, że Lea w swoim żywiole :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJa właśnie źle się czuję w tłumie, a atrakcje jakieś sobie zawsze zorganizuje - aczkolwiek nie unikamy wycieczek do nieco większych miejscowości. :))
Usuńpiękne kadry i cudnie pusto na tej plaży Lea jest śliczna i ma cudne włosy!
OdpowiedzUsuńSerio dwa razy w życiu ? :)) Koniecznie nadrobić !
UsuńDziękujemy za komplementy - a włosy to masakra, charakteryzująca się totalnym brakiem ładu i składu - choć moja przyjaciółka ostatnio stwierdziła, że Lea wygląda jakby codziennie od fryzjera wychodziła:p A tak na prawdę nigdy nie była i nie miała ścinanych włosów. ( Nie licząc moich dwóch prób podcięcia grzywki.);P
No i mam dzięki Tobie obraz Waszych wakacji, których tak bardzo byłam ciekawa.
OdpowiedzUsuńCzuję zapach nagrzanego piasku patrząc na zdjęcia. Piękne zdjęcia.
Piękne zdjęcia to robi Twój P. ! :)
Usuńrany gdzie ten brzuch?! szukam i szukam i żadnego brzucha nie widzę ;) !!
OdpowiedzUsuńLea ma już takie długie włoski ?
OdpowiedzUsuńAhhh dziękuję za morze chociaż na zdjęciach.
Zdjęcia piękne !
Wróciłam właśnie z Karwi- tłok jak nie wiem, ale jednego dnia pojechaliśmy do oddalonej chyba ze dwadzieścia pare km Białogóry a tam dużo dużo mniej ludzi, rano plaża dla nas. A wystarczyło odejść kawałek od wejścia i pustki. No ale do plaży kawałek- to minus idąc z małym dzieckiem, które nie chce np leżeć w wózku, z wyskoczeniem z plaży na jakąś rybkę też problem. Coś za coś ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję, że jesteś