Matka wygodna.

15:31

Pisze do mnie moja przyjaciółka.

 Pyta -" Czy Ty uważasz ze popełniam błąd nie pracując? znaczy że jak nie mogę znaleźć pracy w zawodzie to powinnam iść gdziekolwiek, bo mam czasami takie wrażenie że uważasz mnie za nic nie robiącą księżniczkę. ;] a to nie jest fajne ".

Młoda, wykształcona, pełna pasji, zaangażowania i dobrego serca. Bez dziecka - ale nie wartościujmy. Osoba, która dla mnie jest dużym autorytetem, którą podziwiam chyba za wszystko, o której nigdy nie mogłabym złego słowa powiedzieć, przed którą tak wiele razy było mi wstyd, za moje złe wybory.
To ja czuję przed nią wstyd, że tyle opowiadam jej o naszych planach na przyszłość, ale wciąż są to tylko plany, a ku ich realizacji nie robię nic.

Odpowiadam jej, że ja również wobec tego jestem księżniczką. Siedzę w domu, zamiast zarabiać na kredyt. Narzekam na brak pieniędzy, ale wciąż siedzę w domu. Narzekam na brak własnego kąta - ale siedzę w tym użyczonym kącie, które mnie tak psychicznie ciśnie, a do pracy się nie wybieram. Jeszcze nie dziś.
Mam to szczęście, że nikt mi na głowę nie wchodzi, nikt mnie oficjalnie nie poddaje osądowi za moje nic-nie-robienie. Jakub wciąż powtarza, że chce, abym była w domu, że świadomość, iż czekam na niego za każdym razem, gdy wraca z pracy jest dla niego satysfakcjonująca.

Nie wyobrażam sobie życia na trzech etatach, moim, moim z dzieckiem i etacie Jakuba. Na mijaniu się w drzwiach, na szybkim " Co tam w pracy?" " W porządku.".
Wiem, że jest to etap przejściowy, że nadejdzie moment, kiedy nie będzie już tak łatwo, kiedy może faktycznie dojrzejemy do podjęcia (dla nas) drastycznych decyzji o naszej przyszłość. Zwiążemy się na lat trzydzieści z dowolnym bankiem. I wtedy " Co tam w pracy?" padnie już na własnym gruncie, w naszym (trochę banku) m-ileśtam.

Tylko czy faktycznie zajmowane (bądź nie) stanowisko w pracy, ma stanowić o tym kim jestem i jaka jestem?




( Dziś wyciągam z macierzyństwa ile się da, nie tłumacząc się nikomu, bo tak naprawdę jest mi dobrze w tym domu i mogłoby tak pozostać. Nie jest to w żadnym wypadku przejaw braku ambicji - bo te to nie tylko praca, praca i kolejne awanse...)













Na sobotę polecam, bo ładnie się klei z naszą wczorajszą rozmową:
 http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53663,15930381,Jazda_po_matkach__Pojawil_sie_nowy_rodzaj_uprzedzenia.html




You Might Also Like

17 komentarze

  1. Karolina Smolko10 maja 2014 15:58

    Ten temat jest właśnie u mnie na topie. Wyszktałciłam się w konkretnym kierunku, przez jakiś czas prowadziłam swoją firmę, a teraz nie potrafię znaleźć pracy w swoim zawodzie. Są tacy, którzy mówia idź gdziekolwiek, a ja nie rozumiem dlaczego? Mam zaczynać od zera, zostawić dziecko i pracowac byle gdzie, za marne pieniądze i cała pensję oddawac niani..eh ludzie. Nie warto się nimi przejmować.

    OdpowiedzUsuń
  2. La chienne sauvagee10 maja 2014 16:34

    Ja codziennie słyszę,że jestem wygodna i nic nie robię,tylko siedzę z dzieckiem w domu.Sorry,dla mojego widzi-mi-się i tylko żeby nie mieć przerwy w CV nie będę zapierniczać po 10-12 h za 1680 brutto,żeby całą wypłatę oddać niani,a dziecko widzieć na zdjęciu w portfelu i wieczorem kiedy śpi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Magpie10 maja 2014 16:54

    Kolejny artykuł w Wysokich Obcasach skłonił mnie do prenumeraty. Kolejny o macierzyństwie, które niektórzy zwą nicnierobieniem. A tylko my tak naprawdę wiemy, jak ono wygląda. I tłumaczenie bezdzietnemu, ile nas to wszystko pracy i nerwów kosztuje nie ma sensu. Oczywiście, żeby nie było, dużo radości i szczęścia dziecko daje.

    Ja znalazłam swój "patent". Nie wyobrażałam sobie pójścia do pracy. Za grosze, na wiele godzin. A i tak siedziałabym sporo w domu, bo dziecko w żłobku, przedszkolu to dziecko zainfekowane. Zaryzykowałam, założyłam firmę. Pracuję w domu, 3-letnia dziś Luśka chodzi do przedszkola, gdy potrzeba jest w domu, a ja nie drżę o to, czy szef mnie w końcu nie szurnie ze stołka. W naszej chorej rzeczywistości nie widziałam innego rozwiązania. I choć organizacja czasu pracy bywa trudna, nie żałuję.

    OdpowiedzUsuń
  4. Anna S.10 maja 2014 19:20

    ja kocham moja prace :)) bez niej nie ma mnie. I jak sie kocha to co sie robi wszystko sie uklada :) trzeba tylko dazyc do tego aby zarabianie na chleb laczyc z pasja :) Ja nie umialabym `byc w domu`. Dla mnie to klatka. I choc czasem mam dosc, psiocze na klintow, to jednak bez tego nie umialabym funkcjonowac na dluzej. No i co tam. Lubie kase :) i zarabiac i wydawac ;p

    OdpowiedzUsuń
  5. ciągle Gada10 maja 2014 20:14

    jak mi dobrze są znane twoje rozterki! gadam gadam ale nic z tym nie robię! ale coraz częściej myślę czy aby czegoś choć na chwilę nie poszukać w końcu od wrześnie Madzik pójdzie do punktu przedszkolnego więc by się czas znalazł ;) ale zobaczymy
    buziak

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy10 maja 2014 21:34

    Ja jestem matka pracująca. Na etacie, w dużej firmie, z nadgodzinami. Sytuacja ekonomiczna zmusiła mnie do tego by pracować. Mam ten nieszczęsny kredyt na własne Em. Czy jestem gorszą mamą? Nie wiem. Wolałabym zostać z dzieckiem w domu, a może tylko tak mi się wydaję, bo przecież lubię swoją pracę, mamy fajny zespół. Czasami tylko jest mi smutno, bo wiem, że coś mnie omija. Psotką zajmuje się Babcia, więc przynajmniej jestem o nią spokojna. Tak źle, i tak niedobrze....Lulu

    OdpowiedzUsuń
  7. miniman life10 maja 2014 21:53

    oj kochana znam to...ponad 3lata siedziałam w domu. Bez żadnego ciśnienia ze strony męża podjęłam pracę...a dlaczego podjęłam??? Zaczęłam marudzić- chce do świata, do ludzi bo się zaczynam źle czuć z samą sobą. Czy podjęłam dobrą decyzję??? Nie wiem czas pokaże. Wiem, że Piotruś potrzebował tych dwóch godzin dłużej w przedszkolu -poważnie. Nie tęskni- ja bardzo. Ale taka jest kolej rzeczy- wychowanie dziecka potem praca. Ja mam nadzieję, że niedługo wpadnę na genialny pomysł i będę pracować na swoje konto - nie czyjeś...

    OdpowiedzUsuń
  8. Filipia Mama10 maja 2014 22:47

    Ja swoją pracę przeniosłam do domu i oprócz opieki nad dzieckiem odwalam swoje obowiązki firmowe, a i tak słyszę, że siedzę w domu i nic nie robię. Dobrze, że przynajmniej mąż widzi moją pracę, bo reszta uważa, że jak nie wychodzę na osiem godzin do biura, to nie jest praca.

    OdpowiedzUsuń
  9. Iwona10 maja 2014 23:16

    A ja się ciesze, że mi nie w głowie korporacje, awanse i wyścig szczurów, w moim zawodzie awans trwa latami...lubię swoją pracę i kontakt z młodzieżą i dzięki niej mam sporo czasu dla naszej trójki :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bosackoooo.....11 maja 2014 00:15

    Macieżyństwo to tez praca... To praca która trwa 24 godz. W której twoim szefem jest Twoje dziecko :) szczęście dziecka jest najwazniejsze, warto dla Dzieciatka oddać kilka lat swojego życia na macierzyństwo:] Całuski:*

    OdpowiedzUsuń
  11. Magda11 maja 2014 09:39

    Każdy nasz wybór albo "niewybór" jeśli kogoś w oczy kłuje będzie blee..., będzie "Ja bym tak nie mogła" itd. Przerabiałam to samo kiedy poszłam do pracy zostawiając niespełna czteromiesięczną Hankę w domu z teściową. Czy żałuję? Nie. Nie mam poczucia, że coś zmarnowałam. Dzięki tamtej decyzji "załapałam się" w szkole i od trzech lat mam pracę którą bardzo lubię. O 14tej jestem w domu więc mogę powiedzieć, że mi się udało. Teraz jestem taka mądra ale jak leciały te gromy z jasnego nieba to nie jedną i nie dwie noce przepłakałam pod hasłem "Co ze mnie za matka?!?!?!" Teraz już się chyba uodporniłam na to wartościowanie, bo jak się rodzi dziecko to pojawia się z otoczenia cała masa tematów, lekcji, porad, wskazówek typu "jak żyć?" i pójście do pracy jest jednym z nich. Żyjemy w czasech gdzie każdy jest ekspertem od wszystkiego. Czasem się zastanawiam skąd ludzie biorą sobie to prawo do oceniania innych i dyktowania im ścieżek.

    OdpowiedzUsuń
  12. ms baika11 maja 2014 10:45

    Rozumiem dokładnie o czym piszesz
    Ja jestem freelancerem i propozycje współpracy przychodzą do mnie nagle, niespodziewanie. Kiedyś były na pierwszym miejscu. Obecnie są na drugim, a ja staram się, aby Pola nie odczuła nigdy braku czasu i zmęczonej życiem matki. Momentami bywa ciężko, ale myślę, że jeszcze cięższa byłaby świadomość, że w październiku czas wracać na etat.
    Ten czas z maluchem się już nigdy nie powtórzy, a ja chcę z niego czerpać garściami :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ana B11 maja 2014 13:37

    Ta rozterka mi znana.. Mam ciśnienie nie ze strony tatuśka, ja sama sobie je tworze w głowie. Nie potrafię popuścić to chyba jakiś znak na zmianę, której cholernie się obawiam :/

    OdpowiedzUsuń
  14. ononaono12 maja 2014 10:16

    Zanim zostałam mamą, ba! zanim planowałam nią zostać, podjęłam decyzję o pójściu na studia, które dadzą mi możliwość pracy w i poza domem. Po co? żeby nie mieć rozterek, czy iść do pracy, czy zostać z dzieckiem. Teraz jestem w domu i pracuję - nie jest łatwo, ale jestem z córką, bo tak wybrałam. Spełniam się też zawodowo i zdaję sobie sprawę z tego, że większość mam tak nie ma. A szkoda... Bo przynajmniej ludzie nie patrzyliby na mamy jak na nic-nierobiące-księżniczki, bo to niezwykle krzywdzące.

    OdpowiedzUsuń
  15. Patuhall14 maja 2014 10:48

    Chyba jesteśmy w tym samym miejscu. Niby przede mną roczny macierzyński ale za każdym razem kiedy zaczynam kalkulować mam wyrzuty sumienia. Marzy mi się praca w domu, jak chyba większości matek... więc próbuję :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Patuhall14 maja 2014 10:49

    Lea słodziak, buźka Jej się zmienia :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Malubka16 maja 2014 14:53

    wiesz... chyba zrywam z depresją. Szkoda mi tego pięknego życia. Przecież i tak liczą się tylko małe radości. Przecież i tak liczy się taka najprawdziwsza przyjaźń- taka od piaskownicy - na zawsze. You are my person. You're in? OdpowiedzUsuń

Dodaj komentarz
Wczytaj więcej...

Dziękuję, że jesteś