Półtoraroczniak w domu.

20:57

Niby nic wielkiego, osiemnastka stuknęła nam już w zeszłym miesiącu.
To jednak dzień jest już zupełnie inny.
Mniej nas tutaj i dziękuję pomyślnym ludziom, którzy wymyślili publikowanie postów "na godzinę", sto tysięcy pięćset udogodnień, żeby być tu, a w rzeczywistości być zupełnie gdzie indziej - jakoś dajemy radę.
Choć zaległości mam u was mnóstwo i jakiś czas spędziłam na wyrzutach sumienia, to jednak wiem, że  nic nie może się równać z czasem poświęconym mojemu półtoraroczniakowi.

To jeszcze nie bunt dwulatki, a upominanie się o swoje. Upominanie się o uwagę, zaangażowanie. O setną herbatkę wypitą  z misiami, o tysiąc dziewięćset razy przeczytaną tą samą książkę. O tańce, które w rzeczywistości są turlaniem się po podłodze, o układanie puzzli, o Peppę, o Pou.

Jestem jej mamą, ale także nauczycielką-nauczycielką życia, świata.  Beze mnie ani rusz, bo tata to tata, a matka to matka.  Wspólny czas, wspólne zabawy.
To mnie woła co rano, o 6:00, także że wszystkich dookoła przy okazji obudzi. To do mnie wspina się na kolana, gdy czegoś potrzebuje. Łapie mnie za nogawki, wyciąga ręce w górę, gdy coś się dzieje.
Śniadanie najlepiej smakuje z mojego talerza, najlepszy pomidor jest na mojej kanapce.
Mnie ciągnie za rękę, mówiąc: " choć, tam, tam! ".
To ja rysuję kotka, pieska, oko, mamę, tatę i dzidzi. A potem jeszcze jedną mamę i ze dwa kotki.

Choć i mi najbardziej  się obrywa, gdy zabraniam, gdy stanowczo mówię nie. To na mnie robi groźna minę.

Nie czuję, że się poświęcam, znalazłam równowagę i spokój. Póki mogę tu być, póki mamy co jeść, póki mamy dach nad głową, choć nie wymarzony - chcę być.

Dla niej, dla nas, dla naszej rodziny. Bo niczym jest musli wdeptane w długowłosy dywan. Niczym, gdy Ona wspina się na mnie po raz setny i po kolei całuje  - oko, nos i buzię...












You Might Also Like

15 komentarze

  1. Iwona15 stycznia 2014 21:22

    Kochana u nas wygląda to identycznie ;) i cieszę się z Tego, bo ani się obejrzymy, a dzieciaczki nasze przestaną nas już tak bardzo potrzebować ;)
    Chciałoby się rzec chwilo trwaj!

    OdpowiedzUsuń
  2. Daria MamaLoliPoli15 stycznia 2014 21:31

    Śliczności! OdpowiedzUsuń

  3. Agusiek15 stycznia 2014 22:02

    I tylko żal że tak szybko ten czas upływa..

    OdpowiedzUsuń
  4. Lucy eS15 stycznia 2014 22:13

    dzizas, też ostatnio wciąż dostaję ochrzan od dziecka
    co za charakterki :)

    OdpowiedzUsuń
  5. ciągle Gada15 stycznia 2014 22:16

    mama to mama,a tata to tata i nic nigdy tego nie zastąpi! i tylko szkoda,że to ja jestem niezastąpiona przy robieniu kupy :p ale fakt faktem jak jest tata to mnie na chwilę mogłoby nie być ;)
    zdjęcie z odbiciem w kałuży rewelacyjne!
    buziaki
    Ps dobrze,że mamy instagram z nim człowiek zawsze pod ręką :)

    OdpowiedzUsuń
  6. keep calm and Mommy on by juSia15 stycznia 2014 22:18

    Pięknie napisane :) trzeba łapać takie chwile, przecież za chwile będzie nowe, dalsze, następne i to stare już nigdy nie wróci.

    OdpowiedzUsuń
  7. Aleksandra Greszczeszyn15 stycznia 2014 22:24

    Pięknie przeżywasz bycie mamą... Takie pozytywne refleksje rzeczywiście sprawiają, że wszystkie plamy na dywanie, przesikane rajstopki i stłuczone wazony stają się niczym :)

    pozdrawiam

    Ola

    OdpowiedzUsuń
  8. miniman life15 stycznia 2014 22:30

    u mnie jest 1000razy dziennie mamo chodź, mamo przytul, mamo zrób mi chlebka.... :D ale czas tak szybko płynie, że cieszę się z każdego mamo- przytul...nie śpię z tatą tylko z mamą...wymieniać, a wymieniać...
    zdjęcie z kałużą perfekcyjne OdpowiedzUsuń

  9. Daria Nowicka15 stycznia 2014 22:37

    u nas jest dokładnie tak samo dlatego ja postanowiłam w weekendy poświęcić czas Jej mojej małej kochanej Bomblowej ...
    blog, fb i inne w pracy
    w domu jestem dla Niej
    śliczna Lea

    pozdrawiamy Daria i Nadia
    sheismylittleprincess.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Patuhall15 stycznia 2014 23:20

    Jak ja doskonale wiem o czym piszesz i każdy dzień celebruję tak jak Ty/ Wy.
    Chociaż nie mogę oprzeć się wrażeniu, że odkąd mieszkamy osobno moje dziecko się bardzo usamodzielniło... jakby wiedziała, że Matka ma tylko ręce dwie i nie ma już nikogo innego za drzwiami...

    OdpowiedzUsuń
  11. _panna_anna16 stycznia 2014 07:53

    Podpisuję się rekami i nogami!! Też po 20 mc w końcu znalazłam równowagę i dotarło do mnie że to nie poświęcenie, to najczystszy rodzaj miłości OdpowiedzUsuń

  12. Świat Anastazji16 stycznia 2014 12:00

    czas leci, dzieci rosną a my ciągle piękne i młode :) a przy okazji chciałabym zaprosić do mnie na rozdanie :) http://swiatanastazji.blogspot.com/2014/01/niespodziankowe-rozdanie-czas-start.html

    OdpowiedzUsuń
  13. Mama Filipa16 stycznia 2014 16:29

    Super napisane;)
    Ja jestem na etapie cieszenia się z tego, jak nieporadnie sunie do mnie przez cały pokój i wspina się mi na ręce;) Nic nie mogę zrobić, ale to nie ważne, bo ważniejsze jest to, że jesteśmy razem.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ala z Krainy Czarów17 stycznia 2014 11:05

    Poryczałam się przy ostatnim zdaniu.
    Cholera z tymi hormonami.

    OdpowiedzUsuń
  15. Domini Dom17 stycznia 2014 21:30

    Świetnie powiedziane i jeszcze przyjemniej złapane na zdjęciach :) Lubię podczytywać Twoje posty. A w wolnej chwili zapraszam do siebie na małą niespodziankę/nominację ;) http://dominidom.blogspot.com/2014/01/and-nominees-are.html
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
Dodaj komentarz
Wczytaj więcej...

Dziękuję, że jesteś