Druga strona medalu.

01:23

My matki mamy na ogól to do siebie, że lubimy czuć się uprzywilejowane.
Fukamy na innych, bo nie ustępują nam miejsca w tramwaju/autobusie/kolejce do kasy.
Zaczyna się już w czasie trwania ciąży - sama zdaję sobie sprawę jak wiele razy, wracając po całodniowych zajęciach na uczelni, wściekła wsiadałam do pociągu ( w zaawansowanej ciąży) i gdy jedyną osobą ustępującą mi miejsca był mężczyzna pochodzenia Niemieckiego - na co wskazywała trasa przejazdu.
Jęczałam i stękałam na brak wyrozumiałości, brak empatii... bo brzuch ciąży po kolana, ledwie stoję, kręgosłup zgina się w pół i złap tu oddech. Dziś od czas do czasu - wyjdę z domu z wózkiem  i chciałabym, żeby ludzie myśleli o mnie jaka to ja dzielna! Komunikacją miejską te kilka przystanków, w upale, w zaduchu, w smrodzie dnia powszedniego.
Bzdura, żadna ze mnie bohaterka- ot proza codziennego, matczynego życia. 
I zamykałam się w domu, bo świat jest niesprawiedliwy. Bo nikt nie jest w stanie zrozumieć matki. Bo znajomi się odwrócili, bo nikt już nie chce ze mną przebywać, bo ja tylko o pieluchach, kupach i kaszkach. I łkam po kątach, bo taka brzydka, bo skóra obwisła, bo parę kilogramów zostało i wstyd z domu wyjść, bo mówić nie ma o czym. 
Zamknęłam się na świat, na ludzi, na bliskich. W poczuciu niezrozumienia - sama nie pozwalałam się zrozumieć. 
Obwiniałam tatę Jot., że ma do kogo wyjść, że w pracy super-hiper-zabawa, żarciki, przyjaźnie, luźne gadki. A ja tylko ga-ga-da-da-ma-ma-ta-ta. Kupki, zupki i strupki.
Worek zarzucony - szumnie nazwany oversize'em. 
Dzień za dniem... tydzień za tygodniem i nagle rok. 
A tu się okazuje, że Ci (Te!), które odpychałam za "niezrozumienie sytuacji" są jak najbardziej ze mną. Że zmieniło się w naszych życiach wiele, ale wciąż dla siebie jesteśmy te same. Może z mniejszą częstotliwością, może nie tak mocno jak dawniej - ale to od czasu do czasu ma rekompensować nam odległość i odmienność. 
I nie wiele się zmienia.
A ja dziękuję im za jeden wieczór, gdy mogłam poczuć, że wciąż jestem.
Nawet jeśli w liczbie dwa, bądź trzy.
Ale wciąż ja, która bezsensownie odtrącała, osoby mi zawsze bliskie.


Najlepsze.

You Might Also Like

19 komentarze

  1. Anna S.4 lipca 2013 07:02

    uciekanie od ludzi po urodzeniu dziecka to czasem naturalna potrzeba - przestawiamy się na nową sytuację, odnajdujemy i każdy ma na to swój sposób i niektórzy (w tym ja) potrzebowali samemu to sobie poukładać. Ale jest taki moment, że trzeba wyjść do ludzi, odświeżyć kontakty, wrócić do dawnych zwyczajów chociaż trochę, bo inaczej złapiemy doła giganta, albo nie daj Panie jakąś depresję :( Ja tak zrobiłam i dopiero zobaczyłam jak mi tej `starej` rzeczywistości brakowało :) Fajnie znowu być sobą :) Doskonale Cie rozumiem! Buziaki i tak trzymaj ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    • mama-granda4 lipca 2013 20:24

      Trzymam się. :*:)

      Usuń
    Odpowiedz
  2. AniaW4 lipca 2013 07:15

    ludzie często potrzebują czasu, żeby się przyzwyczaić, że w naszym życiu pojawił się ktoś nowy. i niestety wtedy odsuwają się od nas tak samo jak i my od nich. nie rozumieją co teraz jest dla nas najważniejsze, że to już nie imprezy i wspólne spotkania. dopiero z czasem następuje akceptacja. też tak mam. niestety niektórzy wciąż mnie unikają, bo ja to już matka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    • mama-granda4 lipca 2013 20:27

      Brak akceptacji jest ciężki do przetrawienia, ale my też czasami bierzemy zbyt dużo rzeczy do siebie.:)

      Usuń
    Odpowiedz
  3. Izabela H4 lipca 2013 07:24

    I ja miałam kompleks po porodzie córki,choć wychodziłam,często do ludzi.. po przeprowadzce na wies jakoś tak sie urwało.. brak znajomych,nie było z kim pogadać..było mi ciężko.. teraz już po prawie 3,5 jest łatwiej,ale czasem tęsknie za miastem.. za tym,ze mogłam wyjść i zajść do kogoś.. tu raczej każdy żyje własnym życiem ..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    • mama-granda4 lipca 2013 20:27

      3,5 to tak dużo! :)

      Usuń
    Odpowiedz
  4. gosik4 lipca 2013 07:57

    a może właśnie zamiast uciekać to powinniśmy do tych ludzi jednak wyjść!no dobra łatwo się mówi a zrobić to już gorzej...bo mimo,że kochmay te nasze maleństwa to aby w pełni niezwariować potrzeba nam ndrugiego normalnego człowieka aby nie tylko kupki,zupki itd były tematem rozmów!mi mój wyjazd troszkę zawsze pomaga bo rozmawiając z moją Olką tematy są przeróżne bo przecież ona nie jest młodą mamą :)
    Ps super,że Wasza przyjaźń przetrwała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    • mama-granda4 lipca 2013 20:28

      Prawda, byle tylko nie zwariować! ;)

      Usuń
    Odpowiedz
  5. Magda4 lipca 2013 08:05

    Ja po porodzie też się trochę odciełam. Na życznie. Nie miałam potrzeby prowdzenia towarzyskiego życia ale nie miałam też poczucia, że ktoś mnie izoluje. Potem przyszedł czas, że zaczęłam tęsknić. Wykonałam telefon i zaraz byliśmy w Częstochowie, w jakiś inny weekend robiliśmy dużego grilla u nas i tak jakoś wracaliśmy powoli do żywych ;)Wykorzystujemy każdą sytuację, która nie pozwala nam się odciąć. Nie jest tego aż tak dużo, bo każdy ma swoje sprawy codzienne ale może dlatego to "życie towarzyskie" jest dla nas takie atrakcyjne. Wychodzimy razem i osobno. Nie balujemy już jak kiedyś ale nie odmawiamy sobie towarzystwa innych ludzi. Ja mam koleżanki od zakupów, wspólnej kawy, zwykłych plot, mąż ma z kim umówić się na mecz, piwo itd. Mamy ten komfort, że Hania ma z kim zostać. Babcie, siostra aż się proszą żeby ją podrzucić. Jest już tez na tyle duża, że w wiele miejsc ją zabieramy, chociaż czasem to mało wygodne i może nawet rozsądne. Tak jesteśmy rodzicami. Nieba byśmy Hani przychylili ale wiemy, że czasem trzeba odsapnąc, zresetowac się w innym gronie. Potrzebujemy też i tego własnie po to żeby ciągle sobie nie biadolić jak nam źle i samotnie, żeby odkopać inne tematy niż odpieluchowanie, żeby sobie przypomnieć, że kiedyś kochaliśmy Happysad, a teraz zastanawiamy się co to takiego, żeby żyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    • mama-granda4 lipca 2013 20:30

      Mi najczęściej brakował właśnie takich luźnych plot, kawy w kuchni i marnowania czasu na zakupach, bo nie było z kim, bo wszyscy nasi znajomi są niby wcale nie tak daleko, ale jednak za daleko, żeby wpaść na chwilkę w każdym momencie. :)

      Usuń
    Odpowiedz
  6. juSia BabyBoom4 lipca 2013 14:35

    jesteś kobietą i jesteś piękna, musisz być silna, dawać radę i wierzyć, choć nie zawsze jest łatwo, bycie mamą to jeden z najtrudniejszych zawodów świata, ale ty dostałas to boże błogosławieństwo że możesz być matką i nie ma wyjścia musisz dać radę i do przodu !

    3mam kciuki i cieszę się że masz jednak te najbliższe osoby na których ci zależy i które dają ci poczucie szczęścia !

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    • mama-granda4 lipca 2013 20:32

      Dziękuję za te słowa! ;)

      Usuń
    Odpowiedz
  7. Patuhall4 lipca 2013 18:06

    Chyba pierwszy raz się pod Twoim postem nie podpiszę. A to nie z chęci umniejszenia a zupełnie innym doświadczeniom. Ja się od nikogo nie odsywałam i właściwie nikt nie odsuwał się ode mnie. Wręcz odwrotnie, każdy chciał się spotkać, zobaczyć, pogadać.
    Nigdy nie zapomnę jak 2 tyg po porodze pojechałam na uczelniany zjazd i słyszałam: "jeeeej, gdzie masz brzuch? Nie masz brzucha!"
    Teraz częściej czasu brak i czasem szkoda gdy trzeba zrezygnować z koncertu albo innego wyjścia, bo Dziecko o 19 juz nie zasypia :)
    A Ty młoda Mamo się uśmiechaj, bo kiedy Twoja Lea odchowana będzie inni zamkną się z pieluchami i odstającym brzuchem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    • mama-granda4 lipca 2013 20:34

      Dobrze, nie podpisuj się, bo ja czasami patrzę na Twoje zdjęcia i myślę sobie, że wy obie takie cudowne i piękne z eF jesteście. I mimo, że wiem, że też wam ciężko, bo często same, to jednak wtedy o tym nie myślę i troszkę zazdroszczę ...;) Ja tylko narzekam, że sama sobie to odebrałam. ;) Buziaki! ;)

      Usuń
    • Patuhall4 lipca 2013 22:34

      Dobra, dobra. Bez żartów! Niczego sobie nie odebrałaś, tylko na swój sposób przeżywałaś ten czas!

      Usuń
    Odpowiedz
  8. Hally (Raczek)4 lipca 2013 22:25

    Hehe...jak bym o sobie czytała....no życie...w moim przypadku jak zostałam mamą sama sobie chyba wmówiłam że te niematki nie chcą mojego towarzystwa...ale tak nie jest...chociaż czasu jak lkkarstwo i wyjśc nie ma jak...mąż wychodzi ja raczej rzadko...ale znajomi przychodzą i rozmawiamy o wszytkim ale nie o dzieciach...i fajnie jest....ale mam też znajomą (panią co wypowiedziała się powyżej) co ma córkę w tym samym wieku i trudno ominąć temat dzieci:))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    • Hally (Raczek)4 lipca 2013 22:27

      Ta znajoma to Magda...zanim wpisałam komentarz nazbierało się trochę innych wypowiedzi:)

      Usuń
    Odpowiedz
  9. Ruby Soho5 lipca 2013 11:02

    ja mam odwrotnie, po roku od porodu staram się spotykać z ludźmi, mieć życie i działać, robić coś cały czas - mimo, że siedzę w domu z maluchem przez większosć czasu. Nie zawsze jest to łatwe, ale trzeba wziąć się w garść. Pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń
  10. Hiena6 lipca 2013 15:15

    Moja siostra jest w ciazy. Jak tak czytalam twoj tekst, musialam sie usmiechnac. Ledwo to to w trzecim miesiacu, juz chce isc na zwolnienie, juz jej sie przywileje naleza, bo ja plecy bola i zmeczona. Mnie tez bola i tez zmeczona jestem, a zwolnienie mi sie nie nalezy... Tak to wlasnie jest z mamami w ciazy, mamami malych dzieci ;o)
    I dobrze tak czasami miec taka odskocznie i sie przekonac, ze jest sie ta sama osoba co kiedys, a nie tylko ta wlasnie mama... Fajnie, ze moglas sie spotkac z dziewczynami!

    OdpowiedzUsuń
Dodaj komentarz
Wczytaj więcej...

Dziękuję, że jesteś