Niecodzienność*

23:17





Nastał dla nas czas "ciężki". Może to trochę zbyt wielkie słowo, ale jednak.
Bo codzienność nie jest taka jak była. Ja, na co dzień kura domowa, podjęłam się koleżeńskiej przysługi i przez "całe" trzy tygodnie pracowałam. I ten nakład - moja praca, taty Jot. praca, mijanie się w domu, na korytarzu, w łóżku... to trudny czas.  Bo nie ma spokojnej chwili, takiej zwyczajnej żeby usiąść, porozmawiać, opowiedzieć sobie o kilku pierdołach dnia codziennego. I nawet będąc ze sobą, pod jednym dachem, można tęsknić.
Bardzo. 
Bo ja od 7:30 do pracy, a  gdy wracam jego już nie ma. Gdy on wraca ja już śpię, Lea już śpi. I tak sobie śpimy razem.
Współczuję bardzo tym rodzinom, które muszą borykać się z codzienną rozłąką, czasami nawet z tygodniową, miesięczną. To trzeba mieć w sobie ogrom siły i miłości, żeby przetrwać, a ja fiksuję po zaledwie kilku dniach. Dziwne myśli do głowy przychodzą i jakieś lęki i wątpliwości. Do tej pory miewaliśmy to szczęście, że mieliśmy dużo czasu dla siebie, że jednak zawsze gdzieś coś razem - jesteśmy od sześciu lat nierozłączni niemalże i bez niego czuję się jak bez ręki, nogi i jednego oka.

Czasami jednak nie doceniamy naszej codzienności, tego, że mamy siebie, że jesteśmy tak blisko. Dziś pukam się w czoło za tą moją bezmyślność, ale jutro pewnie znów zapomnę i znów powiem, że to takie "nudy", że nic się nie dzieje, że dramatu, emocjonalnych uniesień mi brakuje, że czegoś innego by się chciało.


I nienawidzę rozchodzących się nam dróg, dni, momentów. Nienawidzę pustego łóżka i tego, że właśnie teraz siedzi w drugim pokoju przy biurku, że męczy się z tymi zadaniami egzaminacyjnymi. 
I trzymam za niego kciuki, bo wiem, że on to przecież też dla nas robi. 












Ale wiem, że przyjdzie taki dzień, że pozbędziemy się modelu 2+1+babcia, i zastaniemy nowy, lepszy model  2+1... a kiedyś może i 2+2...



* Tytuł nawiązujący poniekąd do ostatniej notki z bloga wspaniałej osóbki ! TU możecie sobie podejrzeć. ;)

You Might Also Like

10 komentarze

  1. Patuhall15 czerwca 2013 00:27

    :) dla mnie najgorsze w rozłące jest to poczucie straconego czasu... ale nam zostały jeszcze tylko 3tygodnie we dwie.
    *dziękuję za miłe słowa ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Izabela15 czerwca 2013 07:01

    Slicznie napisałaś :) oj tak niestety i ja sie czasem zastanawiam jak sobie tacy ludzie dają rade.. wciąż praca i praca.. w pogoni za czymś lepszym zapominają o sobie.. i choć sama wciąż rozważam powrót wkońcu do pracy to praca cały dzień mnie przeraża..

    OdpowiedzUsuń
  3. Iwona15 czerwca 2013 09:07

    No u nas to się często zdarza, bo nas Tata dużo pracuje, są dni że małej nie widzi wcale, albo godzinkę dziennie. Ale weekendy są zawsze dla nas :D

    Ma to swoją cenę, ale wiem, że robi to by nam było lepiej!

    OdpowiedzUsuń
  4. NoRain NoRainbow15 czerwca 2013 09:54

    W naszym przypadku jest to rozłąka dość długa , 3 tygodnie osobno , tydzień razem. Jesteśmy już weteranami :) Ale przyzwyczailiśmy się do tego. Tydzień razem spędzamy jak najlepiej potrafimy. Jesteśmy już razem ponad 10 lat , a mimo to odkrywamy siebie na nowo za każdy razem. Chyba mamy dużo siły :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. kinga b.15 czerwca 2013 10:00

    niestety dla mnie to codzienność... Ja zawsze sama z dziecmi a mąż w pracy własnie po kilka dni...

    OdpowiedzUsuń
  6. Magda15 czerwca 2013 13:26

    Rzeczywiście jakoś tak się porobiło, że dziś mało kto umie docenić codzienność, zwykłe chwile razem spędzone na głupotach. Ciągle nam się spieszy. Ja sama czasem łapię się na tym, że nie umiem odpoczywać. Z tyłu głowy mam coś, co mnie martwi, co muszę zrobić, za czym tęsknię... Trudno jest być tu i teraz tak poprostu i doceniać to, co się ma.

    OdpowiedzUsuń
  7. Hally (Raczek)15 czerwca 2013 13:58

    A wiesz, ze my may tak samo...doceniamy te wspólne chwile gdy jesteśmy osobno..zawsze (póki co w tym roku bedzie trzeci raz) w wakację wyjeżdżam sama z dziećmi/z Wiką do moich rodziców na tydz. Żeby dzieci dłużej z tymi drugimi dziadkami pobyli..zawsze wtedy tak bardzo brakuje mi męża przy boku...

    OdpowiedzUsuń
  8. Hiena15 czerwca 2013 21:51

    My tez ciagle zapracowani, czasu brak... rozumiem co czujesz. Dobrze, ze u was tylko przechodnio tak, nie na zawsze... :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Anna S.16 czerwca 2013 08:25

    dokładnie wiem co masz na mysli, wspólne chwile to skarb, uwielbiem je, zwłszcza takie leniwe, bez pośpiechu ...

    OdpowiedzUsuń
  10. mama-granda16 czerwca 2013 13:20

    Kobitki kochane ! Jak ja was podziwiam, za wytrwałość, za miłość, za serce, za wszystko! :*

    OdpowiedzUsuń
Dodaj komentarz
Wczytaj więcej...

Dziękuję, że jesteś