.

21:58

Macierzyństwo skardło mi wolność pisania. Standardowo, jak co jakiś czas robie retrospekcje blogowe, wchodzę głąb dawnej Ja i wiem, że dziś to nie "Ja". Więc skardło mi nie tylko ową wolność, ale skardło mi także mnie. I wiem,że prowadzenie bloga dla Lei jest najwyraźniej niczym. Jakkolwiek by to nie brzmiało. Zabija mnie świadomość, że znam moich czytelników, czego do tej pory nie doświadczałam, bo miały to być super-tajne blogi, dla wybrańców, dla mnie. Trudniej jest się otworzyć, trudniej jest pisać "po prostu". Dobieranie słów zabiera mi dłuższą chwilę, a potem jak czytam to, to łapię się za głowę, bo ani ładu, ani składu. Myśli gdzieś ulatują i nijak nie przekładają się na klawiaturę. I nie widzę w tym siebie, choć bardzo bym chciała, to jakieś takie nienaturalne mi sie to wydaje. A najlepiej to wychodzi mi marudzenie, żalenie się, to jedno nie zmieniło się ani trochę.
Czytam to wszystko i widzę jak wiele innych rzeczy się zmieniło. Jak stałam się nijaka, a pieluchy przysłoniły mi cały świat. Nie wychodzi mi kreacja super-matki, nawet matki zwyczajnej, którą usilnie próbuję w sobie odnaleźć. Miotam sie pomiędzy dniem codziennym, a tym jakbym chciała, żeby ten dzień wyglądał. I jak chciałabym, żeby inni widzieli go.
Okropne rzeczy. Narasta we mnie tęsknota i żal, że tamto już nie wróci, że zaczęło się coś co ma tak fatalne skutki. Nawet jeśli na codzień tłumię w sobie te wszystkie emocje, co mi wychodzi znakomicie, to przymykam na to oko, tak jakby ich nigdy nie powinno być.
I czuję się taka obdarta z siebie, z tego kim byłam i jak dobrze było mi ze sobą. Dzisiaj zapominam nawet o to walczyć, choć wmawiam sobie, że nic się nie zmieniło. A ja po prostu się poddałam. Żyję- nie żyję. Pewnie nigdy nie chciałam, żeby tak to wyglądało, żyję w jakiejś iluzji bycia super-mamą, bycia dorosłą i odpowiedzialną. A najbardziej ucierpiały na tym moje przyjaźnie, za którymi tęsknie, ale o które nie mam siły nawet się starać, bo stało się z nimi to samo co z innymi częsciami mojego życia. Zupełnie przepadły, zupełnie "nie zawracają mi głowy". To są moje błędy, które popełniam będąc matką, próbując nią być, budując wokół siebie super-mur niezrozumienia. A nie mam racji. I to wszystko się odbije na mnie, i nie wiem dziś co z tym fantem zrobić. Wieczorne przemyślenia są złe, zwłaszcza gdy nie ma Jot., gdy Lea śpi, a ja zostaje sama ze sobą, ze swoją głową. I miałam przez chwilę ochotę usunąć tego bloga, zapomnieć, że w ogóle istnieje, ale powstrzymałam się , poczekam do jutra. (?) Tylko to chyba nie zmieniłoby nic. Nie ma żadnej puenty, są tylko żale i wyrzuty, bo bycie matką to nie zawsze taka frajda i nie zawsze jest zupełnie z nami w zgodzie.

You Might Also Like

0 komentarze

Dziękuję, że jesteś